Mark Watney kilka dni temu był jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na Marsie. Teraz jest pewien, że będzie pierwszym, który tam umrze! Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair……
Misja Ares 3. Cel: planeta Mars. Czas trwania: 30 dni. Ekspedycja kończy się jednak po 6 dniach - załoga zostaje zmuszona przez burzę piaskową do wycofania się. Jeden człowiek ginie podczas ewakuacji. A raczej prawie ginie, ponieważ okazuje się, że dziwny zbieg okoliczności ratuje mu życie. Mark Watney - biolog i inżynier mechanik w jednej osobie - staje się tytułowym "Marsjaninem" i szybko zdaje sobie sprawę z tego, że (jak sam to określa) "ma całkowicie przes***e".
(...)Będzie się musiał jakoś urządzić w nowym otoczeniu do czasu przylotu kolejnej misji lub... nie bardzo wie do kiedy. Faktem jest, że na najbliższy ratunek może liczyć dopiero za 4 lata. Chyba, że... no właśnie, co? Tego musicie dowiedzieć się sami. Napisana z humorem książka o walce o przetrwanie w niezwykle trudnych warunkach, poleganiu na sobie i swoich umiejętnościach, a także o uporze i nadziei. Serdecznie polecam! ao
"Mars to nie Ziemia. Nie ma grubej atmosfery, która zakrzywi światło, nie ma też cząsteczek, które odbiją promienie za róg. Tu jest prawie próżnia. Gdy Słońce zajdzie, jestem w mroku..." Ciekawa fabuła, choć temat w literaturze już znany. Książkę czyta się z zapartym tchem. Polecam miłośnikom nauki i nie tylko fanom gatunku.
Podczas burzy piaskowej na Marsie Mark Watney zostaje ranny i traci przytomność. Załoga uznaje go za zmarłego i ucieka z planety. Mark jednak przeżył i został sam. Po ocenie zapasów, możliwości i szans na przeżycie dochodzi do wniosku, że by przetrwać, musi zacząć działać. Nie ma co się nad sobą użalać. Nie wie jednak, że ktoś na Ziemi odkrył, że żyje. Jak uratować człowieka, który jest tysiące kilometrów dalej, na innej planecie,
(...)zdany jedynie na swoją wiedzę i doświadczenie? Tego właśnie będą musieli się dowiedzieć ludzie z NASA... i to szybko. Marsjanin Andy’ego Weira to powieść z dwoma narracjami – pierwszo- i trzebioosobową. W pierwszej osobie mówi sam Mark w formie wpisów w dzienniku. Poznajemy lepiej sytuację, w której się znalazł, ale też jego samego. Mark zwraca się często do czytelnika, zdaje sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie za jakiś czas ktoś przeczyta jego wpisy. Trzecioosobowy narrator relacjonuje natomiast to, co dzieje się na Ziemi, śledzi różnych bohaterów, pokazuje ich starania o to, by skontaktować się z Markiem i mu pomóc. Mark to inteligentny, zabawny mężczyzna, który ma dystans do siebie. Nawet najbardziej przerażającą sytuację potrafi opisać tak, że będziemy się uśmiechać. Jest też wytrwały i pomysłowy. Zdaje sobie sprawę, w jak fatalnym znalazł się położeniu, a jednak nie przestaje szukać rozwiązań na poprawę swojej sytuacji. Nie da się go nie lubić. Akcja w książce opiera się głównie na szukaniu sposobów na przeżycie – zarówno historia rozgrywająca się na Marsie, jak i ta na Ziemi skupiają się właśnie na tym. Mark musi postarać się o pożywienie, zadbać o swój stan zdrowia i maszyny, które nie były przygotowane na tak wiele dni pracy. Na Ziemi natomiast trwa poszukiwanie pomysłów na to, jak sprowadzić mężczyznę do domu, co zrobić, by dostarczyć mu prowiant, jak się z nim komunikować. Okazuje się, że sytuacja jest niełatwa i trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Na dodatek cały świat patrzy teraz w kierunku czerwonej planety i zastanawia się, jak radzi sobie jej jedyny mieszkaniec. Choć w narracji pojawia się wiele naukowych terminów z różnych dziedzin, nie przeszkadzają one w odbiorze lektury. Jest to przede wszystkim zasługa Marka, który opisując swoje działania, stara się zobrazować je tak, że każdy zrozumie, o co chodzi. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mężczyzna stara się umniejszyć swoje zasługi, opowiada o nich tak, jakby nie były wielkim wyczynem, tylko czymś zwyczajnym. Na dodatek jest zabawny, co sprawia, że tekst nabiera pewnej lekkości, a forma jego podania – dziennik z założeniem, że będzie kiedyś przeczytany – bardzo zbliża nas do głównego bohatera powieści. Marsjanina poznałam w formie audiobooka. Lektorem jest Jacek Rozenek, który naprawdę dobrze radzi sobie w tej roli. Potrafi wczuć się w tekst, moduluje głos w zależności do tego, kto właśnie mówi, dlatego nie gubimy się, gdy akcja przenosi się na Ziemię. Na dodatek audiobook ma zaledwie dwanaście godzin, co według mnie jest naprawdę krótkim nagraniem. Powieść mnie zaskoczyła. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, bardziej skomplikowanego, naszpikowanego trudnym słownictwem, które mnie znudzi, a dostałam powieść, w której główny bohater jest czarujący, mimo że jego „przygody” wcale nie należą do najweselszych, a sama fabuła wciąga od pierwszej strony, bądź jak w moim przypadku – pierwszej minuty nagrania. Marsjanin to naprawdę dobra książka, którą z powodzeniem mogą przeczytać nie tylko fani fantastyki naukowej. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, zachęcam. Po odłożeniu książki możecie sprawdzić, jak wygląda ta historia na ekranie, bowiem Marsjanin doczekał się – bardzo udanej zresztą – ekranizacji.
rewelacja. do końca trzyma w napięciu.
"Marsjanin" to klasyczne hard science fiction, bez pytań o ludzi, o sens wszystkiego, właściwie sama technika. Zwykle powieści tego gatunku przyprawiają mnie o lekki ból głowy związany z nadmiarem wiedzy, a tutaj kompletnie tego nie odczułam. Wszystkie techniczne i naukowe aspekty są tak dobrze i przystępnie opisane, że w ogóle nie się wrażenia, że czyta się science- fiction. Najmocniejszą stroną powieści i tym co zapewne przesądziło o sukcesie tej powieści jest niewątpliwie główny bohater,
(...)kosmiczny Robinson Crusoe, Mark Watney. To jedna z najsympatyczniejszych postaci książkowych, kibicowałam mu i trzymałam kciuki, żeby mu się udało od początku do końca. Mark posiada niesamowitą wiedzę i pomysłowość, które pomagają mu przetrwać w niezwykle trudnych warunkach. Taki kosmiczny MacGaver, który zaraża optymizmem, humorem i ironicznymi komentarzami. Watney potrafi żartować z własnej śmierci, z tego że może skończyć jako garść prochu na Marsie. Uwielbiam się śmiać, uwielbiam poczucie humoru Marka, ale nieustanny optymizm tej postaci odebrał jej wiarygodność. Chciałabym przeczytać o jego rozpaczy, poczuć jego samotność i cierpienie. Nie jestem sadystką, ale położenie w jakim znalazł się bohater jest niewiarygodnie trudne, a on zachowuje się tak, jakby kompletnie nie przejmował się sytuacją w jakiej się znalazł. Czyta się świetnie, co chwila wybuchając śmichem, ale Mark przez to traci na realności. Czyta się szybko i bardzo przyjemnie. "Marsjanin" to doskonała literatura rozrywkowa i wcale nie dziwi mnie że tak szybko została zekranizowana, bo cóż jest bardzo amerykańska. Świetny charyzmatyczny bohater, komik astronauta, niby heros a zwyczajny człowiek, który walczy mimo wszystko i nie poddaje się do końca.
Książka pełna niesamowitej akcji. Autor ma tyle pomysłów, każdy jest niesamowity. Jeden z członków załogi zostaje na Marsie, gdyż rozpętała się burza. Każdy myśli, że nie on nie żyje. Ma mało jedzenia, jest zdany na samego siebie, ale się nie poddaje. Odrazu zaczyna myśleć nad planem przetrwania. Książka pełna chumoru. Nie mogłam się zwyczajnie od niej oderwać
Bardzo dobrze się czyta, terminologia kosmiczna nie przeszkadza. Polecam!
ksiazkomaniacyrecenzje.blogspot.com "Mark Watney. To jedyny człowiek, który umarł na Marsie". Tak powinien zaczynać się wpis w Wikipedii misji kosmicznej dotyczący ARES 3. "Całkiem absurdalny splot wydarzeń sprawił, że prawie zginąłem. A jeszcze bardziej absurdalny jednak uratował mi życie". Misje marsjańskie przygotowywane były tak, aby wytrzymać burze piaskowe osiągające prędkości do 150km/h. Niestety ta, która uderzyła w ARESA 3 miała prędkość 175 k/h.
(...)Statek kosmiczny MAV nie był na to przygotowany. Nie można była narażać misji. Padł rozkaz powrotu. Astronauci musieli przedostać się z Habu do Mavu. Było to ryzykowne, ale nie było innego wyjścia. Wybór był tylko jeden. "Udało się wszystkim oprócz Mnie. (...) Ledwo pamiętam uciekające powietrze i ból w uszach, gdy ciśnienie w skafandrze spadało. " "Marsjanin" to przepiękna odyseja kosmiczna,ale także opowieść o woli życia i trudzie przetrwania w sytuacji najbardziej tragicznej z możliwych. Członkowie załogi i sztab w Houston uważają Marka za zmarłego. Procedury nakazują zostawić ciało astronauty na Czerwonej Planecie. Nie ma też mowy o wyprawie ratunkowej. Bohater książki zdaje sobie z tego sprawę. Czyżby to koniec? Nie. Ten kosmiczny Robinson Cruzoe podejmuje trud walki o własne życie. To heroiczna misja przetrwania. Czy jest to możliwe? Zapasy tlenu i jedzenia przecież wkrótce się skończą. Dla Marka nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Ten młody, pełen zapału i chęci życia chłopak wykorzystuje swoją wiedzę i zdolności, próbuje nawiązać kontakt z Ziemią, marzy o powrocie do swoich bliskich. Inżynier botanik robi wszystko, by przetrwać. Książka to trzymający w napięciu wspaniały thriller nie tylko o podbojach kosmosu, ale przede wszystkim wspaniałe studium psychiki ludzkiej. Mark Watney to bohater idealny - reprezentujący możliwie wszystkie najlepsze cechy człowieka - inteligentny, zaradny, uczciwy ceniący szczerość i uczciwość. Nie ocenia swoich towarzyszy podróży, jest gotów ponieść śmierć w imię wyższych celów. Nie chce narażać życia innych, by ratować swoje. Gotów do poświęceń w imię nauki. Wie, że życie nie zawsze gra fair. Zachowuje dystans wobec siebie i świata. Pełno tu dylematów moralnych i pytań bez odpowiedzi. Kolejne zapiski Marka w jego dzienniku to niezwykle ciekawe, trzymające w napięciu, pełne realizmu opisy astronauty z zaistniałą sytuacją. Autor dba o każdy szczegół. Począwszy od drobiazgów technologicznych, aż po emocjonujące opisy przeżyć wewnętrznych. To sprawia, że książkę czyta się z ogromną przyjemnością, a nawet pochłania ona czytelnika bez reszty. Nie jest to jednak książka wyłącznie o Marku. To również książka o wszystkich ludziach, którzy pracowali dniami i nocami, by sprowadzić go na Ziemię: członkach jego załogi, pracownikach NASA, Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej. To również odpowiedź na pytanie ILE JEST WARTE LUDZKIE ŻYCIE? "Cena mojego przetrwania musiała wynieść setki milionów dolarów. Wszystko po to, żeby ocalić głupiego botanika. Po co się kłopotać?" To naprawdę świetna książka! Z pewnością nie będziecie zawiedzeni. Po tej niezwykłej lekturze obejrzyjcie jej filmową wersję. Ja już to zrobiłam. Izabela Nestioruk
Jeśli chcesz oderwać się od rzeczywistości i spędzić kilka dni na Marsie to zapraszam do lektury :-) Kosmiczna fabuła, poczucie humoru nie opuszczajace głównego bohatera i nagłe zwroty akcji przypadną do gustu nie tylko fanom science-fiction.
Literatura wysokich lotów to nie jest. Ot taka "hamerykańska" wydmuszka w stylu hollywoodzkiego "Armageddonu". 100% rozrywki na bardzo nudny weekend. Dla mnie nuda. Nota 3.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.0 (2024-10-16)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Ekspedycja kończy się jednak po 6 dniach - załoga zostaje zmuszona przez burzę piaskową do wycofania się. Jeden człowiek ginie podczas ewakuacji. A raczej prawie ginie, ponieważ okazuje się, że dziwny zbieg okoliczności ratuje mu życie. Mark Watney - biolog i inżynier mechanik w jednej osobie - staje się tytułowym "Marsjaninem" i szybko zdaje sobie sprawę z tego, że (jak sam to określa) "ma całkowicie przes***e". (...) Będzie się musiał jakoś urządzić w nowym otoczeniu do czasu przylotu kolejnej misji lub... nie bardzo wie do kiedy. Faktem jest, że na najbliższy ratunek może liczyć dopiero za 4 lata. Chyba, że... no właśnie, co? Tego musicie dowiedzieć się sami.
Napisana z humorem książka o walce o przetrwanie w niezwykle trudnych warunkach, poleganiu na sobie i swoich umiejętnościach, a także o uporze i nadziei. Serdecznie polecam! ao
Marsjanin Andy’ego Weira to powieść z dwoma narracjami – pierwszo- i trzebioosobową. W pierwszej osobie mówi sam Mark w formie wpisów w dzienniku. Poznajemy lepiej sytuację, w której się znalazł, ale też jego samego. Mark zwraca się często do czytelnika, zdaje sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie za jakiś czas ktoś przeczyta jego wpisy. Trzecioosobowy narrator relacjonuje natomiast to, co dzieje się na Ziemi, śledzi różnych bohaterów, pokazuje ich starania o to, by skontaktować się z Markiem i mu pomóc.
Mark to inteligentny, zabawny mężczyzna, który ma dystans do siebie. Nawet najbardziej przerażającą sytuację potrafi opisać tak, że będziemy się uśmiechać. Jest też wytrwały i pomysłowy. Zdaje sobie sprawę, w jak fatalnym znalazł się położeniu, a jednak nie przestaje szukać rozwiązań na poprawę swojej sytuacji. Nie da się go nie lubić.
Akcja w książce opiera się głównie na szukaniu sposobów na przeżycie – zarówno historia rozgrywająca się na Marsie, jak i ta na Ziemi skupiają się właśnie na tym. Mark musi postarać się o pożywienie, zadbać o swój stan zdrowia i maszyny, które nie były przygotowane na tak wiele dni pracy. Na Ziemi natomiast trwa poszukiwanie pomysłów na to, jak sprowadzić mężczyznę do domu, co zrobić, by dostarczyć mu prowiant, jak się z nim komunikować. Okazuje się, że sytuacja jest niełatwa i trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Na dodatek cały świat patrzy teraz w kierunku czerwonej planety i zastanawia się, jak radzi sobie jej jedyny mieszkaniec.
Choć w narracji pojawia się wiele naukowych terminów z różnych dziedzin, nie przeszkadzają one w odbiorze lektury. Jest to przede wszystkim zasługa Marka, który opisując swoje działania, stara się zobrazować je tak, że każdy zrozumie, o co chodzi. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mężczyzna stara się umniejszyć swoje zasługi, opowiada o nich tak, jakby nie były wielkim wyczynem, tylko czymś zwyczajnym. Na dodatek jest zabawny, co sprawia, że tekst nabiera pewnej lekkości, a forma jego podania – dziennik z założeniem, że będzie kiedyś przeczytany – bardzo zbliża nas do głównego bohatera powieści.
Marsjanina poznałam w formie audiobooka. Lektorem jest Jacek Rozenek, który naprawdę dobrze radzi sobie w tej roli. Potrafi wczuć się w tekst, moduluje głos w zależności do tego, kto właśnie mówi, dlatego nie gubimy się, gdy akcja przenosi się na Ziemię. Na dodatek audiobook ma zaledwie dwanaście godzin, co według mnie jest naprawdę krótkim nagraniem.
Powieść mnie zaskoczyła. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, bardziej skomplikowanego, naszpikowanego trudnym słownictwem, które mnie znudzi, a dostałam powieść, w której główny bohater jest czarujący, mimo że jego „przygody” wcale nie należą do najweselszych, a sama fabuła wciąga od pierwszej strony, bądź jak w moim przypadku – pierwszej minuty nagrania. Marsjanin to naprawdę dobra książka, którą z powodzeniem mogą przeczytać nie tylko fani fantastyki naukowej. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, zachęcam. Po odłożeniu książki możecie sprawdzić, jak wygląda ta historia na ekranie, bowiem Marsjanin doczekał się – bardzo udanej zresztą – ekranizacji.
Najmocniejszą stroną powieści i tym co zapewne przesądziło o sukcesie tej powieści jest niewątpliwie główny bohater, (...) kosmiczny Robinson Crusoe, Mark Watney. To jedna z najsympatyczniejszych postaci książkowych, kibicowałam mu i trzymałam kciuki, żeby mu się udało od początku do końca. Mark posiada niesamowitą wiedzę i pomysłowość, które pomagają mu przetrwać w niezwykle trudnych warunkach. Taki kosmiczny MacGaver, który zaraża optymizmem, humorem i ironicznymi komentarzami. Watney potrafi żartować z własnej śmierci, z tego że może skończyć jako garść prochu na Marsie. Uwielbiam się śmiać, uwielbiam poczucie humoru Marka, ale nieustanny optymizm tej postaci odebrał jej wiarygodność.
Chciałabym przeczytać o jego rozpaczy, poczuć jego samotność i cierpienie. Nie jestem sadystką, ale położenie w jakim znalazł się bohater jest niewiarygodnie trudne, a on zachowuje się tak, jakby kompletnie nie przejmował się sytuacją w jakiej się znalazł. Czyta się świetnie, co chwila wybuchając śmichem, ale Mark przez to traci na realności.
Czyta się szybko i bardzo przyjemnie. "Marsjanin" to doskonała literatura rozrywkowa i wcale nie dziwi mnie że tak szybko została zekranizowana, bo cóż jest bardzo amerykańska. Świetny charyzmatyczny bohater, komik astronauta, niby heros a zwyczajny człowiek, który walczy mimo wszystko i nie poddaje się do końca.
Jeden z członków załogi zostaje na Marsie, gdyż rozpętała się burza. Każdy myśli, że nie on nie żyje. Ma mało jedzenia, jest zdany na samego siebie, ale się nie poddaje. Odrazu zaczyna myśleć nad planem przetrwania.
Książka pełna chumoru. Nie mogłam się zwyczajnie od niej oderwać
"Całkiem absurdalny splot wydarzeń sprawił, że prawie zginąłem. A jeszcze bardziej absurdalny jednak uratował mi życie".
Misje marsjańskie przygotowywane były tak, aby wytrzymać burze piaskowe osiągające prędkości do 150km/h. Niestety ta, która uderzyła w ARESA 3 miała prędkość 175 k/h. (...) Statek kosmiczny MAV nie był na to przygotowany. Nie można była narażać misji. Padł rozkaz powrotu. Astronauci musieli przedostać się z Habu do Mavu. Było to ryzykowne, ale nie było innego wyjścia. Wybór był tylko jeden.
"Udało się wszystkim oprócz Mnie. (...) Ledwo pamiętam uciekające powietrze i ból w uszach, gdy ciśnienie w skafandrze spadało. " "Marsjanin" to przepiękna odyseja kosmiczna,ale także opowieść o woli życia i trudzie przetrwania w sytuacji najbardziej tragicznej z możliwych. Członkowie załogi i sztab w Houston uważają Marka za zmarłego. Procedury nakazują zostawić ciało astronauty na Czerwonej Planecie. Nie ma też mowy o wyprawie ratunkowej. Bohater książki zdaje sobie z tego sprawę. Czyżby to koniec? Nie. Ten kosmiczny Robinson Cruzoe podejmuje trud walki o własne życie. To heroiczna misja przetrwania. Czy jest to możliwe? Zapasy tlenu i jedzenia przecież wkrótce się skończą. Dla Marka nie ma jednak rzeczy niemożliwych. Ten młody, pełen zapału i chęci życia chłopak wykorzystuje swoją wiedzę i zdolności, próbuje nawiązać kontakt z Ziemią, marzy o powrocie do swoich bliskich. Inżynier botanik robi wszystko, by przetrwać.
Książka to trzymający w napięciu wspaniały thriller nie tylko o podbojach kosmosu, ale przede wszystkim wspaniałe studium psychiki ludzkiej. Mark Watney to bohater idealny - reprezentujący możliwie wszystkie najlepsze cechy człowieka - inteligentny, zaradny, uczciwy ceniący szczerość i uczciwość. Nie ocenia swoich towarzyszy podróży, jest gotów ponieść śmierć w imię wyższych celów. Nie chce narażać życia innych, by ratować swoje. Gotów do poświęceń w imię nauki. Wie, że życie nie zawsze gra fair. Zachowuje dystans wobec siebie i świata.
Pełno tu dylematów moralnych i pytań bez odpowiedzi. Kolejne zapiski Marka w jego dzienniku to niezwykle ciekawe, trzymające w napięciu, pełne realizmu opisy astronauty z zaistniałą sytuacją. Autor dba o każdy szczegół. Począwszy od drobiazgów technologicznych, aż po emocjonujące opisy przeżyć wewnętrznych. To sprawia, że książkę czyta się z ogromną przyjemnością, a nawet pochłania ona czytelnika bez reszty. Nie jest to jednak książka wyłącznie o Marku. To również książka o wszystkich ludziach, którzy pracowali dniami i nocami, by sprowadzić go na Ziemię: członkach jego załogi, pracownikach NASA, Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej. To również odpowiedź na pytanie ILE JEST WARTE LUDZKIE ŻYCIE?
"Cena mojego przetrwania musiała wynieść setki milionów dolarów. Wszystko po to, żeby ocalić głupiego botanika. Po co się kłopotać?" To naprawdę świetna książka! Z pewnością nie będziecie zawiedzeni. Po tej niezwykłej lekturze obejrzyjcie jej filmową wersję. Ja już to zrobiłam.
Izabela Nestioruk