145352
Książka
W koszyku
Nie krzepą i męstwem swojackim doskwierał Tadeusz Różewicz mnie i mojemu starszemu bratu Kamilowi - raczej nostalgią za tymi cnotami. Ciągle zachęcał do uprawiania jakichś sportów, sam trzymając się w bezpiecznej od nich odległości. To my mieliśmy jeździć wyczynowo na nartach, pływać znakomicie, połykać kilometry górskich urwisk, mistrzowsko grać w piłkę nożną. Tacie przypadała zaszczytna rola arbitra, krytyka i trenera. (...) Ojciec w swoich wysiłkach sportowych ograniczał się do częstych spacerów za miasto oraz rzadkich wyczynów pływackich. Macał morze piętą, po czym wchodził do wody, jakby niósł drogocenne naczynie. (...) zajmował się rozgrywkami na s e r i o. (...) Był sędzią surowym, ale sprawiedliwym i żadnego bałaganu na boisku nie pochwalał. Zresztą zdarzało się, że strony boiska stanowiły dla ojca wiedzę tajemną i nieszczęśni Gorgoń, Szarmach lub Oślizło często łajani byli w stylu: "no, co robisz ośle, gdzie się pchasz?!, co ten bałwan wyprawia z piłką, jak ją ustawia?". Szczęśliwie dzielił ich od taty ekran telewizora, bo inaczej niejeden z naszej piłkarskiej elity byłby uszkodzony. Kiedy Muhammad Ali walczył z Foremanem - ojciec zamieniał się w tygrysa, który obu gladiatorów po równo obsypywał radami jak obelgami. Aż przyszedł czas, który czeka każdego, wzrok arbitra, trenera, kibica zasnuła mgła. Ucichły okrzyki wydawane przez jedynego sprawiedliwego sędziego. Została m i ł o ś ć d o s p o r t u skrywana skrzętnie - jak każda młodzieńcza miłość". Ze wstępu Jana Różewicza
Status dostępności:
Wypożyczalnia dla dorosłych
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 821.162.1-1 (2 egz.)
Recenzje:
Pozycja została dodana do koszyka. Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej